Teksty

DROGA

Iść jakby drogą polną
Rąk nie chować gdy mokną
Słońce witać i żegnać każdego dnia
Iść choćby lekko nie było
Wsłuchać się w życie, aż miło
Z pulsem ziemi obcować sam na sam
Ja Tobie wskażę drogę po której prościej
Na gruzach życia brać duży rozpęd
I na cztery łapy bezpiecznie spadać jak kot
Ja Tobie wskaże drogę po której prędko
Życia swego będziesz królewną
Której oddać można by wszystko nawet cały swój świat
Iść na równi z gwiazdami
Które świecą między nami
jak iskierki które natchnął kiedyś Bóg
Iść gdzie światło się pali
Tam zapukać nie lękaj się wcale
Bo w każdym miejscu są serca otwarte na takich jak Ty

ROZDROŻA

Powiedz nam boże dokąd wiedzie droga na skrót
Czy warto srebrnikami moralność dzielić w pół
powiedz mi matko czemu tyle ludzi na dnie
zgubiło sens życia pośród zer
dziś w płomieniach nocy odkrywam karty swoich dni
dziś w płomieniach nocy do zamkniętych pukam drzwi
dziś w płomieniach nocy odkrywam karty swoich
dziś w płomieniach nocy drogę wybrać pomóż mi
powiedz aniele jakich użyć słów kiedy chce
odpędzić czarne wrony spośród nagich drzew
powiedz mi ojcze powiedz ile jest
nadziei w biciu ludzkich serc
powiedz żebraku czemu klękasz na zimny bruk
kto uwolni cię ze smutnych snów
powiedz mi bracie powiedz czy rozpoznasz mnie
gdy opęta nasze dusze dziki gniew

BIAŁO CZERWONE SERCE

Tak się boję tych, którzy wiedzą wszystko
Mówią, że zbudujemy lepszą przyszłość
Ja nie wiem nic chociaż w głowie myśli tysiąc
Komu zaufać mam, to jedno mogę Ci przysiąc
Tak się boję tych, którzy krzyczą głośno
My porządek zrobimy z tą lub tamtą Polską
Wrażliwi poeci, uciekają jak dzieci
Tam gdzie pychy milknie głos
Tak się boję Polsko co się Tobą stanie
Już nie będziesz naszą ziemią niebem piekłem ani rajem
Gdy brat brata ma za wroga, żadna wizja nie jest droga
Czy idea, W sercu jeden głos – nadzieja
Tak się boję Polsko co się z Tobą stanie
Z rąk do rąk wędrujesz jak złotówka na straganie
Raz w lewo raz w prawo ciągną obce ramiona
Biało czerwona zakrwawiona
Tak się boję tych, którym wszystko jedno
Od nich chroń mnie Panie, swą łaskawą ręką
Dziś dusza ma w udręce, a rozum w poniewierce
Biało czerwone bije serce

BOJĘ SIĘ

boję się wojny
boję się ludzi prymitywnych
boję się ludzi inteligentnych
boję się ludzi którzy wierzą, że zrozumieli świat
zamiast zrozumieć samego siebie
boję się fanatyków politycznych i religijnych
opętanych jedną wizją świata
boję się ludzi powściągliwych
boję się ludzi nieobliczalnych
boję się że i mnie ktoś będzie się bał

BYĆ SOBĄ

Czasem chciałbym lekki jak powietrze być
nikogo nie całować nie przepraszać
nikomu nie życzyć nic
i przezroczystym być jak kartka biała
taka marna i mała
podarta lub wypalona cała
czasem chciałbym jak kamień samotnie w polu stać
nie uśmiechać się i nie szczerzyć kłów jak pies
z nikim w życie grać
i pomalutku jak płatek śniegu
wędrować po bezdrożach nieba
samotnie do nowego brzegu
kałuże liczyć godzinami chcę
od rana do wieczora, od wieczora do rana
i gapić się w nieznane
i szukać co za oceanem marzeń kryje się
matowym tłem być w towarzystwie
nie jaśnieć blaskiem krystalicznym
i sobą być na pewno
i sobą być na pewno gdy tylko chce

MYŚLI DWIE

Dwie myśli za dwa grosze
Tyle warte są
Słowa które w sercu noszę
I nad głową swą
Bo świat i tak nie wysłucha ich
Choćby wybrzmiewały
Przez miliony chwil
Dwie myśli delikatne
Jak serce z papieru
Na świat wydaję
Z pośród myśli wielu
Niech razem ze mną
W tym świecie się chwieją
Który rozpaczą jest
I nadzieją
Dwie myśli wyszeptane
Do ucha twego
Powierzam w powinności
Ojca chrzestnego
Póki trwało będzie
Piękno i dobro
nie umrze nasz świat
i myśli nie zbłądzą

ŻYCIE PORZĄDEK SWÓJ MA

Słuchaj świeczko coś Ci powiem zanim zgaśniesz
iż przy Tobie mnóstwo rzeczy dzieje się
same piszą się historie, czasem ktoś przeczyta książkę
i jasność rozświetla cień
Słuchaj wietrze który wiejesz z boską mocą
przewracasz drzewa jak z zapałek mur
jesteś nam pomocą w żarze słońcu i upale
kiedy flauta i nie można płynąć już
Życie porządek swój ma, jak dźwięki w harmonii ułożone
Wszystko ma swój cel i ład, każdy kroczy własną drogą w inną stronę
Słuchaj księgo, mądra księgo tyś uczona
Z Tobą iść przez życie chce nie jeden mąż
Gdy głupota nas zalewa, jak ocean pustych słów
daj nam rozum by właściwy obrać kurs
Słuchaj świeczko coś Ci powiem zanim zgaśniesz
Ty wysłuchasz choćbyś chciała pójść już spać
Ja wierze w ludzi chodź na świecie tyle zła
Ponieś pieśnią słowa tam skąd wieje wiatr

WOŁANIE DO BRAM SERCA

O człowieku z krwi i kości, rzucasz ziarno na swą glebę
Na drodze ku wieczności nie po drodze spotkać siebie
Kim jestem? Gdzie mnie nie ma? Czego szukam? Czego chcę?
To właściwe jest zadanie, to właściwy jest nasz cel
Do nie swoich pukam drzwi do nie swoich okien
Otwórz dobry gospodarzu, nie daj zmoknąć pod progiem
Ja włóczęga do twego serca wołam proste słowa
Jeśli chcesz nauczyć się żyć zacznij żyć od nowa
Kiedy w oczy Ci się śmieją gdy na baczność trzeba stać
Niech nie zadrżą Ci kolana niech nie kapnie Ci łza
O nadziejo matko głupich, gdy motyle w nas zakwitną
Przez mrok prowadź mnie ulicą i do celu bądź mi nitką

NORMALNIE

Chodźmy spać, już czas
Niepewność jest w nas
I wiatr niech gra
na szybach bez słów
Twój Pies on niech śpi
jemu śni się już świt
Normalnie niemoralnie
Przez ten świat ze mną płyń
Powiedz do mnie tylko prościej
To co zawsze usłyszeć chcesz
Niech nas nie dzieli biała pościel
Niech nas napędza życia chęć
I niech nam będzie tak zwyczajnie
Jak ludzie zwykli mogą mieć
Lecz przy mnie stój niebanalnie
Jak kompas do brzegu nas wiedź
Idźmy w dal ot tak
Niech nas szuka cały świat
Dwie wódki na stół
Wypijemy i już
A muzyka taka słodka
Idealna na raz
Zatańcz ze mną nikt nie patrzy
Zatańcz ze mną i już

PIOSENKA Z NADZIEJĄ W TLE

Dlaczego prosisz mnie wciąż o to samo
Dlaczego oczy Twoje wciąż się smucą
Tyle szczęścia nam z twych łez nakapało
Tyle westchnień, że aż gwiazdy się smucą
Bo mi w oczy wciąż zagląda bieda
A z tej biedy serce bije mocniej
Każdy z nas od losu dostał ile trzeba
Każdy jaśniej widzi i prościej
Bo ja chcę wierzyć, że będzie nam dane
Uwolnić się od trosk, uwolnić się od zła
Każdy ma na dnie serca napisane
To nie ja, to nie ja, to nie ja
To moje życie tak gna
Kim jestem i po co w ogóle
Oddycham czuję i gram
Lub kim będę, i jeśli w ogóle
Kimś będę musiał być ja
Bo mi w oczy wciąż zagląda bieda
A z tej biedy serce bije mocniej
Każdy z nas od losu dostał ile trzeba
Każdy jaśniej widzi i prościej
Bo ja chcę wierzyć, że będzie nam dane
Uwolnić się od trosk, uwolnić się od zła
Każdy ma na dnie serca napisane
To nie ja, to nie ja, to nie ja
To moje życie tak gna

PODSTAWA ŚWIATA

Boisz się płakać, otrzeć łzy Bożą ręką
Tęsknić i śnić, być wrażliwym na piękno
Boisz się nie wiedzieć i przyznać, że
Świata w słowa nie da ubrać się
Boisz się uwierzyć, że wierzyć tak można
Jak świeczka na stole, jak wierzba przydrożna
Boisz się marzyć, że jeszcze w nas trwa
Siła, która od zawsze napędza ten świat
W którym kochać możesz śpiących ludzi
W którym tylko prawda ze snu może zbudzić
W którym niebo po cichu woła
swoje zamknięte ramiona
Boisz się przyznać, że wszystko to kpina
Od świtu do zmierzchu, kończy się i zaczyna
Tańczysz w niewoli i żyjesz w ułudzie
Świecie pozorów i masce cudzych złudzeń
Boisz się uwierzyć, że wierzyć też można
Jak lampa na stole, jak wierzba przydrożna
Boisz się marzyć, że jeszcze w nas trwa
Siła, która od lat napędza ten świat
W którym kochać możesz śpiących ludzi
W którym tylko prawda ze snu może zbudzić
W którym niebo po cichu woła
Otwórz swoje zamknięte ramiona

CZY JEST NA ŚWIECIE MIŁOŚĆ

Myślisz co to za choroba
gdy w sercu już nie ma ufności
to tylko szukanie Boga
w świecie cynizmu i zazdrości
Myślisz co to za świat
co kolorów tęczy nie nasyci
serce błogosławione jest w nas
pełne czułości I ciszy
Czy jest, czy jest na świecie miłość?
Czy ją znasz? Widziałeś chociaż raz?
jak wielką jest w człowieku siłą
bez niej człowiek zimny jak głaz
Czy jest, czy jest na świecie miłość?
Czy ją znasz? Widziałeś chociaż raz?
bez niej życie nic by nie znaczyło
bez niej człowiek jak niebo bez gwiazd
Myślisz ile jeszcze trzeba
modlitw, oklasków i nadziei
by z połamanych skrawków nieba
zbudować własny raj na ziemi
I wołać ile sił w piersi
chodź odnowy mocno wieje
zbyt dużo w nas twardych pięści
zbyt mało miejsca na nadzieje

ŻYCIE NIE JEST PO NIC

W tej uliczce gdzie dzień wstaje niepotrzebnie
W tej uliczce kiedy całe miasto śpi
Zdradze Tobie swoja mała przepowiednie
Tylko swoją własną drogą warto iśc
Nie oglądac sie na wczoraj nie na jutro
Nie wybierac wąskich ścieżek, ciemnych bram
Do obrazu swego życia dobrac płótno
Do posągu swoich marzeń dobrac głaz
I uwierzyc ze to zycie nie jest po nic
że jest siła która trzyma życia ster
stare rany jeszcze zdaza sie zagoic
nowe lżejsze staną sie
I miec w życiu swoje miejsce swoją przestrzń
I miec kogoś kochac bedziesz mógł
nie na wiosne nia na lato nie na jesień
taką miłośc która żyje az po grób
I miec w sobie taka cisze która śpiewa
I miec w sobie słowa które w żagle dmą
ponad błekit wyżej siegac swego nieba
sucha stopa badac zycia nowy lad
I uwierzyc ze to zycie nie jest po nic
że jest siła która trzyma życia ster
stare rany jeszcze zdaza sie zagoic
nowe lżejsze staną sie

POZA CZAS

Jeszcze raz w kolorach tęczy zniknąć
Porzucić biel i czerń
Życie swe ozdobić nagą ciszą
Z serca wyjąć cierń
Jeszcze raz wyruszyć w świat za chlebem
Za kęsem istnienia
Błądzić pomiędzy ziemią a niebem
Gdzie przyszłość nie ma znaczenia
Jeszcze raz w nieznaną ruszyć drogę
Nieznane ujrzeć miasta
Monotonię zgubić gdzieś za rogiem
Która pleni się i rozrasta
Jeszcze raz nadzieję odkryć i zgubić
Po falach życia płynąć
Na przemiennie bawić się i modlić
Życia wpław nie przepłynąć
Są w nas jeszcze
Myśli które kołyszą się na wietrze
Są w nas ciągle
Słowa które budzą wojnę
Jest w nas świat
Znaczonej tali rozdanych kart
Jest w nas jeszcze taki świat

NIEMORALNY ŚWIAT

Po ulicy przechodził dziś smutek
szukał niewinnych splecionych dłoni
ile mogę dać, by naprawić ten świat
i z wdzięczności w pas się pokłonić
Ludzie strapieni i ubodzy
nie z tego świata dla was dobrobyt
pieśń mą wysyłam, bo nie mam nic więcej
czym mógłbym wasze życie osłodzić
Synu najświętszy i zwyczajny
któryś świtem na horyzoncie
ukochaj jak ojca swój świat niemoralny
by lśnił razem z Toba jak słońce
o matko stęskniona, pogodna
otul nasze serca nadzieją
po stokroć więcej pokory i dobra
w twej twarzy gdy oczy się śmieją
o Panie któryś prawdą i pięknem
my jesteśmy jak małe dzieci
Na wodach wzburzonych bądź nam okrętem
i gwiazdą która w ciemności świeci

JAK OCALIĆ SWOJE IMIĘ

Jak ocalić Swoje imię
Jak ocalić Swoje serce
By z dziurawej chmury nie kapały
krople na nasz dach
Jak podzielić dwa uśmiechy
myśli schować w tej piosence
by nie czepiał się jej dosłowności
zaraz cały świat
Jak podpalić jedną chwilę
Jak pokazać mam że żyję
Jak z mokrego drewna wydobyć mogę
iskrę na ten świat
Jak powstrzymać myśli błogie
Jak ocalić słowo człowiek
Jak z milczenia wydobyć ciszę
która otuli ten świat
Jak nie zwątpić w złym momencie
biorąc życie na zakręcie
które jakby pijane
własną drogą sobie szło
Jak oswoić myśli szalone
Jak ukoić serce zmęczone
które szuka spokoju
tam gdzie brakuje nam słów

OBUDŹ SIĘ

Czekam na Cud może zdarzy się i już
Na ciemnej drodze rozbłyśnie prawda
Zmącone myśli zamienią się w gruz
Na rajskim drzewie zakwitnie gwiazda
Czekam na Cud, który zdarzy się i już
Gdy brat brata pokocha jak siebie
Na pociąg życia spóźniłeś się, no cóż
Jutro następny przyjedzie po Ciebie
Jaki kłamca rozgościł się we mnie
Czyje są myśli i słowa
Świat jak sen więc obudź się nareszcie
Życie to nie knajpa portowa
Życie nie knajpa portowa więc obudź się
Czekam na znak, może zdarzy się ot tak
Gdy rozum w mig odsłoni co trzeba
W rozdanej talii nie ma słabych kart
Szczypta ziemi i szczypta nieba

DAJ MI JEDNĄ CHWILĘ

Słowa rzucone przed siebie upadają
Myśli utkane z papieru porwał czas
Umysły pełne logiki dziś racji nie mają
Sensu nie ma życie wśród obumarłych gwiazd
Widzieć tylko sercem, nie przystoi
Nie przystoi się cieszyć każdym dniem
Wlej nadzieje we mnie Ty który się nie boisz
Prowadź mnie na jawie i we śnie
Daj mi jedną chwilę żeby żyć
Daj mi jedną chwilę żeby kochać
Tu na ziemi nie rozumie nikt
idących po bezdrożach
Daj mi jedną chwilę żeby żyć
Daj mi jedną chwilę żeby kochać
Pozwól widzieć życie jakim jest
Bez niepotrzebnych obaw
Serce rozdarte na pół już nie boli
Umysł oddał ster i zbiera się do wyjścia
Świat dorobił się aureoli
Oaza spokoju jak bezpieczna przystań
Bo tu Widzieć tylko sercem, nie przystoi
Nie przystoi się cieszyć każdym dniem
Wlej nadzieje we mnie Ty który się nie boisz

GDZIE JEST MÓJ DOM

Powiedz mi Stróżu Aniele
gdzie jest mój Dom, bo tego nie wiem
Gdy moje myśli krążą bez sensu
Szykować łoże zbolałemu sercu
Powiedz Aniele miły
Czy będą w nim ludzie gościnni
Takim co do szczęścia wystarczy
Tylko nad głową dach
Powiedz Aniele w pół drogi
Który mi dom będzie drogi
Czy ten co klamki ma ze złota
Czy zapanuje w nim zgoda
Proszę Aniele Kochany
By bociany go nie omijały
I pająki gościły na strychu
O taki dom proszę Cię po cichu
Powiedz mi Stróżu Aniele
Gdzie jest mój dom, o którym nie wiem
Ja mam w głowie obraz spod powiek
Oczu które w dal niosą mnie
Powiedz mi Aniele Stróżu
Czy kiedyś buty swe otrę z kurzu
I spocznę na mieliźnie marzeń swych

TO NIE TAKIE PROSTE MIEĆ PRZYJACIELA

Mam nadzieje że się o mnie troszczysz,
że się martwisz, że się boisz
Gdy wracam do domu zbyt późno
W małym oknie lampka stoi
Mam nadzieję że Ci wszystko jedno
Nie jest kim jestem
I chciałabyś śmiać się ze mną razem
Trochę częściej
To nie takie proste mieć przyjaciela
Razem być gdy nie zmienia się nic
I w oczy mu spojrzeć gdy sił już nie ma
Przez jedno życie wspólnie iść
Mam nadzieję że Ci trochę tęskno
Trochę przykro trochę smutno
Gdy wypływam w świat daleki
Starą kruchą łódką
I czasem ze wzruszenia
łezka Ci spadnie
Gdy pewność masz, że zawsze jesteś
w czyimś sercu na dnie

MODLITWA ZAKOCHANYCH

Dla Ciebie serce otwarte
Dla Ciebie moment w bezdechu
Pytasz Czy jeszcze coś warte
Życie utkane z pośpiechu
Dla Ciebie moment zazdrości
Dla Ciebie chwile wzruszeń
Dlaczego jak narkotyk działa
Twój spontaniczny uśmiech ?
Modlitwo zakochanych płyń jakbyś nie była moją
Modlitwo zakochanych wielu różnych par
Prośbą nieskończoną prośbą niezmierzoną
Ziarenko piasku odnaleźć wśród tysięcy skał
Dla Ciebie moment zadumy
Dla Ciebie noc w niepogodzie
Nie zostawiaj mnie samotnie
Na nieznanym lądzie
Usiądź koło mnie i powiedz
Czemu ziemia przyspiesza
Gdy wracamy jak kochankowie
Do siebie w miłosnych wierszach

ŚWIAT BEZ ZŁA

Znasz swoje myśli, znasz je na pamięć
Magia słów jak popiół i diament
Znasz swój świat miliona spraw
Ile złudzeń jeszcze może dać ?
Ile tysięcy pomyłek i powstań
Ile milionów nieprzebytych rozstań
Ile ucieczek w dolinę cienia
Ile spraw nie bez znaczenia jest
Ja Tobie dam naprawdę
To czego chcesz od zawsze
Odwagi łyk, nadziei krzyk
Ludzkiej duszy jasny błysk
Ja Ciebie odnajdę w świecie
W którym bawią się dzieci
Zostanę w tyle nie dbając o bilet
Zostawię złudzenia którymi żyłem
Pomaluj mi życie kroplami rosy
Niech nie wybuchnie więcej żaden pocisk
Świat bez zła jak utopia
Stoją ludzie zdziwieni przy oknach swych
Niech nam przywróci ostatnią łzę
Dobry Bóg który miłosierny jest
Niech nas obejmie w swoje ramiona
Niech się stanie wola Jego lub wola moja

NIEGASNĄCY OGIEŃ

Jeszcze tylko napiszę, że tęsknię, napiszę, że czuje
Do nieba wyślę słowa piosenki
której świat poważnie nie traktuje
Jeszcze tylko myśli swoje oprę o niebo
By się nie rozrosło w przeciwne strony
nasze wspólnie posadzone drzewo
Jeszcze za życia stanę sterem
Gdy w tłumie mi będzie za ciasno
Ten świat nigdy nie był moim celem
ani światłem, ani łaską
Jeszcze tylko zamilknę w pól słowa
Jeszcze świeczkę zapalę na grobie
Wielkie w nas myśli, czyny I słowa
w sercach niegasnący ogień
Jeszcze kwiaty na wiosnę zakwitną
Życie będzie tańczącą młoda panną
świat pokorną modlitwą
Jeszcze krzyżyk powieszę na ścianie
Gdzie dziś ukoję skronie zmęczone
Czułe na Boskie zawołanie
Jeszcze w drogę pójdę gdzie nikt nie będzie mnie czekał
Szukać w bezmiarze całego wszechświata
kruchego serca człowieka
Jeszcze wódkę wypiję na zdrowie
Nic cenniejszego nie mam na świecie
Jak serca niegasnący ogień

MIEJSCE POZA MAPĄ

Napiszę piosenkę dla Ciebie
za grosze dwa lub trzy
W której żyją tylko dwa uśmiechy
Tuzin gwiazd i my
Napiszę piosenkę że żyję
Jeszcze w świata pamięci
W której schowane Boże sprawy
małe dzieci i wszyscy święci
Napiszę piosenkę z ufnością
Że idę znów prostą drogą
W miejsce które ludzkie palce
Na mapie wskazać nie mogą
Napiszę piosenkę że tęsknie
I życia chyba nie starczy
Bym doszedł tam gdzie boski głos
Za przewodnika wystarczy
Napiszę piosenkę o ludziach
Którym tak nie wiele trzeba
kilka kwiatów, sto uśmiechów
I odrobinę nieba
Napiszę piosenkę z ufnością
Że idę znów prostą drogą
W miejsce które ludzkie palce
Na mapie wskazać nie mogą

WIERSZ DO BOGA

Napisz o sobie krótki wiersz
Potrzebny jak kromka chleba
O swoich lękach, niepokojach i snach
Napisz prosto do nieba
Niech go odczyta dobry Bóg
Za siwą brodę się chwyci
Na ucho poszepcze Ci jak Anioł Stróż
Nie bójcie się drogie dzieci
To tylko życie melodia prosta
Radość tęsknota nadzieja rozpacz
Melodia prosta z kilku nut poskładana
Przez pokolenia śpiewana
Napisz o sobie krótki wiersz
Czy gorzej Ci bywa czy lepiej
Ile w twym życiu złamanych było serce
Ile poskładanych na klej
Napisz o sobie słowo proste
Z pod poduszki wyszeptane
czemu w tym życiu nie nauczyłeś nas Panie
kochać pomimo wad i zalet
To tylko życie melodia prosta
Radość tęsknota nadzieja rozpacz
Melodia prosta z kilku nut poskładana
Przez pokolenia śpiewana

LATARNIK ŻYCIA

Mieszkasz gdzieś w odbiciach szklanych jezior
Mieszkasz gdzieś na szczytach stromych gór
i Na próżno szukać mogę Cię w pacierzu
Chociaż czasem lepszych nie znajduję słów
Mieszkasz w kwitnących ogrodach mego serca
Mieszkasz w ukryciu na wrzosowiskach duszy
I życie bez Ciebie jak bez melodii piosenka
W którym większej nie znalazłbym katuszy
I na próżno Cię szukać w wielkim świecie
I na próżno Cię szukać w życia cieniu
Ty jesteś latarnikiem życia w ciągłym biegu
Kiedy sztorm i nie można dość do celu
Mieszkasz gdzieś na progu mego domu
Mieszkasz w ciasnych uliczkach moich snów
I w ciemności Cię szukać będę po kryjomu
Tak długo, aż w płucach braknie tchu
Mieszkasz gdzieś za ostatnim drogowskazem
Mieszkasz gdzieś gdzie trudno obrać kurs
Przewodnikiem moim jesteś za każdym razem
Gdy posprzątać muszę życia swego gruz
I na próżno Cię szukać w wielkim świecie
I na próżno Cię szukać w życia cieniu
Ty jesteś latarnikiem życia w ciągłym biegu
Kiedy sztorm i nie można dość do celu

OBCY

Oni tutaj nie znają nas, widzą tylko maski
w cieniu ciszy skryjemy się, w ciszy będzie nam raźniej
Oni tutaj nie znają nas, widzą tylko dłonie
spracowane prawdziwe, grzechem nie przebarwione
I tylko nam potrzebne czasem, jedno cieple słowo
I tylko nam potrzebny czasem, jeden uśmiech czyjś
Więc pójdziemy tą samą drogą, nie udając nikogo
Pójdziemy drogą która kręta jest
Oni tutaj nie wierzą w nic, My patrzymy w gwiazdy
Z gwiazd przyszłość wywróżę Ci, z nimi żyje się łatwiej
Oni tutaj nie pragną nas, bo jesteśmy inni
Obcy przez niezwykłość, szaleni i dziwni

KARTKA Z KALENDARZA

Zabiorę Ci jedną kartkę z kalendarza
Byś była dłużej ze mną o ten jeden dzień
Życzę Ci z całego serca odrobinę więcej szczęścia
Szczęścia, każdego dnia
Zabiorę Ci kilka kartek z kalendarza
Byś była młodsza chociaż o te kilka dni
Byś umiała codziennie iść przez życie pewnie
Z uśmiechem przez życie iść
By nigdy nie brakło Ci powietrza
Na krok omijały Cię nieszczęścia
Byś brała garściami to co zsyła los
Codziennie przez cały rok
Zabiorę Ci jedną kartkę z kalendarza
By CI dodać wiatru w żagle kiedy śnisz
Aby fala Ciebie niosła w kąt odeszła rozpacz
I słońce świeciło Ci

BUJAJĄC W OBŁOKACH

Mówisz wolność Twoja najważniejsza
Mówisz wolność chcesz widzieć i czuć
Po łące zielonej się snuć – szukać wiersza
Nieistotnych nie mówić słów
I gapić się na chmury które płyną
I na rzekę, która niesie myśl złotą
W harmonii ze światem jest zielona koniczyna
Jesienny wiatr i górski potok
Dokąd Twoja Droga wiedzie
Po której stąpasz bezszelestnie
Jakby Cię świat w ogóle nie obchodził
Życie kruche jak filiżanka
Którą łatwo przypadkiem zbić
Bujającym w obłokach, trudniej żyć
Więc pocałuj się z dziewczyną na środku ulicy
Jeśli macie iść swoimi drogami
Ona niech szepcze do ucha mu wiersze
On niech papierosa dopali
I każdy w swoją niech pójdzie stronę
poznaną dawno drogą
Po horyzont wznosić się szczęścia
I spadać ku ziemi na nowo

KOLĘDA DLA ZAGUBIONYCH

Pod to samo nocą podchodzę okno
Pod te same nocą podchodzę drzwi
Wiatr gwiżdże niebo płacze, włosy mokną
I realny jesteś tylko Ty
Pod poduszką trzymam grosze marne
Pod poduszką nocy się nie boje
Chwyć za rękę pokonamy noce czarne
Gdy na świecie zostaniemy we dwoje
Nasze sny jak przygasłe ulice
Nasze życie jak odbicie cienia
Komu mogę ofiarować swe życie
Gdy nic więcej nie mam do stracenia
I gdy będzie nas dzielić epoka
Noce czarne i sny kolorowe
Sensem życia ludzkiego szukać Boga
Sensem życia chleb dzielić na połowę
Światło zgaś – niech wybija północ
Serce wznieś na otarcie łez
Ja Ci mogę podarować tylko równość
Tolerancję miłość życie i śmierć
Pod zasłoną nieba i ziemi
Pod zasłoną tajemniczych słów
Czy możemy coś jeszcze w sobie zmienić
Nim nas weźmie w drogę wielki wóz
I gdy będzie nas dzielić epoka
Noce czarne i sny kolorowe
Sensem życia ludzkiego szukać Boga
Sensem życia chleb dzielić na połowę

PODARUNEK

podarować mogę Ci tylko
najzwyklejszy uśmiech dnia
być dla Ciebie życia chwilką
karuzelą dziecięcych lat
podarować Ci mogę jedynie
to co jeszcze zostało mi
serce płomienne, serce niczyje
nadzieję na nowy świt
podarować mogę Ci ciszę schowaną jak kosmyk trawy
i tęsknotę która nie opuszcza mnie
jeden dzień lata i wiosny, jeden rok wspomnień beztroskich
i wiarę którą odnaleźć chcesz
podarować mogę Ci tylko
nic nie znaczący potok słów
niech w szorstkich pocałunkach umilkną
nieme troski naszych ust
podarować Ci mogę jedynie
to co jeszcze zostało mi
serce płomienne, serce niczyje
nadzieję na nowy świt

DIABLE MÓJ

Gdy moje ideały zniszczy ktoś , a ziemia nadal kręcić się będzie
Za horyzontem zniknie stały ląd Siwych włosów na głowie przybędzie
Doradców stu, wszyscy chłodni jak lód Pragmatyczni i praktyczni
Ich dogmaty niech spadają z drzewa mojego jak liście
Do góry nogami wisieć chcę i wszystko widzieć prosto
Po rozpalonych węglach przejdę choćby boso
Diable mój nie bierz steru
Kiedy życie równe zeru
Kiedy ściąga na południe
I wytrzeźwieć coraz trudniej
Diable mój nie bierz góry
Kiedy serce jak z tektury
Dom spokojny za daleko
W którym nawet pies nie czeka
Kiedy z myśli fermentu nie wynika już nic
A zamętu na ulicach w brud i ciężko Ci z tym
Głęboki bierz wdech i cześć, naucz się myśleć tak
Jakbyś przez jedyną noc, oszukać mógł czas
Wejdź na świata szczyt i choćby bolały nogi
Jesteś niepowtarzalny, jesteś wyjątkowy

TYSIĄCE ZAGUBIONYCH DUSZ

W wielkim mieście bez złudzeń żyją ludzie i o cudzie wciąż marzą
By ich zająć, wypełnić życie kimś z ludzką twarzą
W wielkim mieście bez przerwy, co dzień burza lub nerwy się zdarzą
A nadzieja za oknem odpływa jak okręt – umyka nam
Tylu samotnych serc nie widział jeszcze świat
Jak blisko obok siebie może być tuż
Tysiące zagubionych dusz
W wielkim mieście jak leci, w parkach bawią się dzieci życie płynie
A po między wersami jakoś ciągnie się życie niczyje
Raz śmieszne raz dziwne stateczne lub płynne samotne
Puść latawiec z napisem ,,czuję, żyję, nie zniknę, nie zmoknę”

MÓJ BÓG

Czekam na jeden cud może przyjdzie do mnie mój Bóg
Opowie o życiu swym i będę go Wielbił, co sił
Czekam na jeden znak może przyjdzie do mnie w mych snach
Obetrze z czoła pot pobłogosławi mnie on
I da mi szansę nadzieję, że spotkamy się u niego w niebie
Kiedyś mi otworzy gdy zapukam po przebytej drodze
I będę się cieszył, że jest i będę rozmawiał z nim o wszystkim
Śmiać się będziemy i tańczyć na wrzosowiskach niebieskich
A nawet jeśli nie przyjdzie a nawet jeśli jestem tu sam
Czy mogę kogoś uderzyć czy mogę ukraść chodź raz
A nawet jeśli nie przyjdzie a nawet jeśli jestem tu sam
Nie zabronię nikomu kogo słuchać dzisiaj ma
Czym się różnią nasze Bóstwa niech ktoś odpowie mi
One żyją tylko dla nas Tylko dla nich żyjemy my
I jesteśmy wszyscy różni Tak jak różny jest nasz świat
Nie będziemy z nimi lepsi Bez nich będzie płynął czas

POD ZASŁONĄ TWYCH POWIEK

Jeszcze niebo zapłacze
Jeszcze Cię nie zobaczę
W miejscu w którym obraz nasz wisi już od lat
Ktoś nasz świat zaplanował
Ktoś nam drogi pokrzyżował
I nie pytał czy nas kiedyś kochał ktoś ?
Ja Ci obraz narysuje
Ja CI życie uratuje
A Ty śmiejesz się ze mnie i oddychasz bezszelestnie
Ja Cię wezmę na ręce
Ja Cię chwycę za serce
A ty śmiejesz się ze mnie w tej piosence
Pod zasłoną Twych powiek
Bliższym staje się człowiek
Który w sercu ma ciche westchnienie
Kto nas świata nauczy
Kto nas z życia wykluczy
W miejscu gdzie nie warto mówić nic

WIARA

Za Tobą dzień, martwy jest jak cień
Przed Tobą też dnia nowego nie będzie
Nim się stopisz w proch, nim ustanie szloch
W labiryncie życia, spokoju nie przybędzie
Przed nami świat, bezduszny jak głaz
Troszczyć się o nas nigdy nie przestaje
Za nim znikną sny, nim odejdą dni
Bądźmy dla siebie, własnego życia rajem
Bo ta nasza wiara jaka mądra taka stara
Wskazuje na tą chwilę która trwa
I w człowieku człowieka płynącego jak rzeka
Wyczekuje niczym wschodzącego dnia
Wczorajsze dni wiatr omiata jak liście
Jutrzejsze to jakby nigdy nie przyszłe
Za czekam na Ciebie, zaczekam tuż za rogiem
Może dziś staniesz się swoim własnym Bogiem

OGIEŃ

Jak nie zbłądzić w tej podróży
Szczęściem i bólem przepasanej
Gdy nas trzyma w ludzkiej skórze
Okruch życia niedoskonały
Jak za siebie spojrzeć lekko
Jak odrzucić myśli wrogie
Kiedy jeszcze tli się w duszy
Życia niegasnący ogień

NIE MAM NIC NA TYM ŚWIECIE

Nie mam nic na tym świecie
Prócz cienia na ścianie i pióra
Prócz myśli na słońcu wypłowiałych
Prócz serca w płynących chmurach
Nie mam nic na tym świecie
Prócz kromki chleba dla brata
Prócz nadziej nieutraconej
Prócz sumienia jak czysta karta
Nie mam nic na tym świecie
I niczego mi więcej nie trzeba
Prócz wiary w drugiego człowieka
I kawałka błękitnego nieba

JAK LIŚĆ

Tyle w nas dróg nie odkrytych jest jeszcze
Tyle ciepłych słów porwał zimny wiatr
Na rozstaju dróg stań i w górę wznieś serce
Niech usłyszy dobry Bóg, że ktoś serce w górę wzniósł
Tyle w nas myśli, pokrytych lśniącym złotem
Ile z nich jeszcze odłożyłeś na potem
Tyle w nas trosk, zadumy i zwątpienia
Czy ktoś wie jak przez życie przejść bez znieczulenia
Czy z nim kroczyć masz pod rękę
Czy je gonić jak w piosence
Czy pod jednym dachem w przyjaźni zbratać się
Czy z nim iść równym krokiem
Czasem droczyć się pod płotem
Czy jak liść na wietrze dać się nieść

TYLE NIE PODLANYCH ROŚLIN

Tyle nie podlanych roślin
Po dwóch biegunach samotności
O różnych rośnie porach lata
O różnych rośnie porach wiosny
Tyle nie podlanych roślin
Co wiodą życie samotne
Ciche i niewygodne
I nie wiele w ich życiu gości
Wody słońca namiętności
Tyle nie podlanych roślin
Tyle jeszcze nie dojrzałych
Do wzrastania, do umierania
Do zjedzenia łyżki soli
Tyle nie podlanych roślin

PIĘKNO

Nie mieć pieniędzy to skarb
Sensu szukać – nadzieja
W półmroku błądzić – żart
Odejść lub zostać – dylemat
Nie wiedzieć nic to grzech
Wiedzieć za dużo – kpina
Wylewać łzy to nie wstyd
Kłamać w amoku – wina
Wątpić w oczywiste to skaza
Wierzyć na oślep – piekło
Kochać pomimo wszystko
Niewypowiedziane piękno

ZA DARMO

Oddychać mi przyszło za darmo
Ani grosza oddać nie musiałem
Przez życie iść z biała kokardą chociażbym chciał, nie umiałem
Marzyć mi było wolno
Marzyć o czym tylko chciałem
Marzycielom kula w łeb, dłużej tak nie umiałem
Kochać mi nie kazano
Miłości nikt nie nauczył
Stała ukryta za rogiem na dnie człowieczej duszy

BŁĄDZENIE

Śmiej się bez ładu, skowycz i wij
Tak głośno jak nie słyszał świat
Gdy na bezdrożu nie znajdziesz nic
Prócz trosk, wczorajszego dnia
Śmiej się, klaszcz i graj na zwłokę
Niech świat się dziwić nie przestaje
By nowy dzień odkładać na potem
Upadać z utraconym rajem
Lecz gdy w półmroku znajdziesz ten
Przygasły dźwięk na wpół świadomy
Drogę odnajdziesz jak ślepy w mgle
Płomień mądrości niewzruszony

PRZY KUCHENNYM STOLE

Przy kuchennym stole
siedzimy dziś weseli
nic się wielkiego nie stało
nikt się nie ożenił
nikt nie wrzeszczy od rana
nikomu nie zginęły klucze
w łazience rura zapchana
takie zwykłe życie
talerz po rosole brudny
przysiadła więc mucha
tak mało jest dni
gdy umiemy się słuchać

OD CZŁOWIEKA NIE ODWRACAJ SIĘ

Choćbyś nawet twardszy był od skały
Choćbyś sumienia nie miał już
I choćbyś rozdarł zabliźnione rany
Siłę waż wykrzyczanych słów
Bo każdy z nas taki sam wózek pcha
Lecz każdy pod inną górę
I choćbyś na tej górze już istnieć przestał
Człowiek zawsze poda rękę Ci
Choćbyś nawet szybszy był od wiatru
Choćbyś burzy nie bał się
I nie zachwycał Cię klucz lecących ptaków
Od człowieka nie odwracaj się

ZOSTAŃ JESZCZE PRZEZ CHWILE

Zostań jeszcze przez chwilę
Przez chwilę krótszą niż noc
Zostań niech troski rozwieje wiatr
Zostań zaufaj chodź raz
A księżyc niech błyszczy daleko
Z dala wpatrując się w nas
On widział już tysiące par
w których ogień już zgasł
Zostań Czy jeszcze nie widzisz
o co idzie ta gra ?
Zostań, a może się wstydzisz ?
odkryć przede mną swój świat
Zostań jeszcze przez chwilę
niech zadrżą ciała i cienie
Gdy mnie wspomnisz za parę lat
nie jedna spadnie Ci łza

ROZSTANIE

nie przekupisz mnie groszem
ani zaplecionym warkoczem
ani papierosem złamanym
ani głosem z daleka wołanym
ani czekoladą słodką
ani żołądkową gorzką
ani polnym kwiatem
dłużej tak nie umiałem
odszedłem nie do innej
lecz do siebie samego
wczesnym latem

BURSZTYNOWA

Bursztynowa dziewczyno nie przytulaj mnie
bo cóż świat wart jest bez Ciebie
noce spędzone pod wrzosowym niebem
nie mów nic zaśnijmy bez siebie
Bursztynowa komnato kusisz pięknem gdy
czoło mokre od pracy w zenicie
i tak chciałbym chodź w łyżce zanurzyć się
gdy los czarcie odsłania oblicze
Rzućmy się w przepaść wolności
zróbmy to ostatni raz
Dzisiaj wszystko wolno nam !
Dzisiaj wszystko wolno nam !
właśnie nam
Niech porwie nas wir namiętności
Tajemnicę Twą chcę znać
Dzisiaj wszystko wolno nam !
Dzisiaj wszystko wolno nam !
Tylko nam
Bursztynowa kochanko oklasków nie dość mi
Pokaż im gdzie jest miejsce nasze
Stoję co noc u progu Twych drzwi
Nie wyjdę gdy Cię nie zobaczę
Bursztynowa wariatko na rozstaju dróg
przy kapliczce w pół drogi się kłaniasz
O Bogini zdradź mi tajemnicę bez słów
Czy o przyszłość jeszcze warto się starać

WIEŻA BABEL

Czasem śnisz o niepoznanych swych drogach
I szukać Boga niespokojnie chcesz
W rytmie drżącego serca podążasz po drogach
z których dobro i zło wywodzi się
Czasem szukać pragniesz w Boskim bezmiarze
I w tęsknocie Ducha chcesz być jak On
Godziny ustawiać na wszechświata zegarze
I wykreślać palcem życia ląd
Lecz jesteś jak dziecko które czuję i potrzebuję
Zostać najważniejszym z bijących serc
Jesteś jak dziecko które czuję, kocha, pragnie i wie
Że zbudować wierzy Babel nie da się
Czasem żyjesz nadzieją bez słów
Otwartym ramionom nie chcesz zwierzać się
Proroczych słuchać gadających głów
I cichego serca nie da się
Czasem drażnisz otępiałe życiem zmysły
Garściami chwytając utopijny sen
Inspiracji szukasz w świecie tanim i płytkim
Czy wierzysz w coś jeszcze? Czy już nie?

DAJ MI JEDNĄ CHWILĘ

Słowa rzucone przed siebie upadają
Myśli utkane z papieru porwał czas
Umysły pełne logiki dziś racji nie mają
Sensu nie ma życie wśród obumarłych gwiazd
Widzieć tylko sercem, nie przystoi
Nie przystoi się cieszyć każdym dniem
Wlej nadzieje we mnie Ty który się nie boisz
Prowadź mnie na jawie i we śnie
Daj mi jedną chwilę żeby żyć
Daj mi jedną chwilę żeby kochać
Tu na ziemi nie rozumie nikt
idących po bezdrożach
Daj mi jedną chwilę żeby żyć
Daj mi jedną chwilę żeby kochać
Pozwól widzieć życie jakim jest
Bez niepotrzebnych obaw
Serce rozdarte na pół już nie boli
Umysł oddał ster i zbiera się do wyjścia
Świat dorobił się aureoli
Oaza spokoju jak bezpieczna przystań
Bo tu Widzieć tylko sercem, nie przystoi
Nie przystoi się cieszyć każdym dniem
Wlej nadzieje we mnie Ty który się nie boisz
Prowadź mnie na jawie i we śnie

NOWY ŚWIAT

Stare drogi zostawiam za soba
Stare myśli rozwiewa mi wiatr
Serca ludziom po stokroć ubyło
Jakby jutro miał się skończyć świat
Wszystkie drogi prowadza w jedna stronę
tam gdzie sensu nabiera nowy świat
nic nie znaczy słowo koniec
nic nie znaczy upływ lat
A ja chciałbym byc tylko tą chwilą
bez iluzji głodu strachu I wojny
w ktorej ludzie naprawdę zyją
w której człowiek, od zawsze spokojny
prostą droga isć przez zycie
dobro odróżniac od zła
rodzic sie I umierać w zachywcie
mieć tyle zalet ile wad
do stracenia nie mam już nic
bo oddac mogę Ci wszystko
kiedy chmur na niebie ubywa
kiedy czuję Ciebie blisko